wtorek, 28 maja 2013

Dark Rain, czyli Nowy Orlean tonie w Nałęczowiance


Tytuł: Dark Rain, A New Orleans Story
Autor: Mat Johnson (scen.), Simon Gane (rys.)
Wydawca: Vertigo, w Polsce chyba nie wydane
Liczba stron, okładka: 160 stron
Cena: -.-‘
Mój soundtrack: Led Zeppelin „IV”
Moja ocena: 5/10

Nowoorleańska super-grupa Down nagrała kiedyś piosenkę „New Orleans Is a Dying Whore”. Bóg jeden raczy wiedzieć, co działo się wtedy w przećpanej głowie Philipa Anselmo, ale kilka lat później okazało się, że napisał tekst proroczy. W 2005 roku atlantycki huragan Katrina uderzył w Nowy Orlean. Wszyscy jako tako pamiętają obrazki i nagłówki prasowe z tamtych czasów, więc każdy w jakimś stopniu wyobraża sobie jak wygląda zatopione miasto, w którym przestaje obowiązywać jakiekolwiek prawo poza prawem pięści.
            Ponoć to w hołdzie Nowemu Orleanowi twórcy postanowili narysować komiks opowiadający o tamtych dniach. Jego bohaterami czynią dwóch byłych skazańców, którzy w momencie, w którym huragan uderza w wybrzeże USA, pracują w placówce nieopodal największego miasta Luizjany. Wracają jednak do Nowego Orleanu, aby skorzystać z chwilowego osłabienia ochrony banku. Tutaj sprawy zaczynają się komplikować...
            Fabuła jest dość banalna, kolejne przystanki na drodze do finału przewidywalne, a zarówno antagoniści, jak i postaci epizodyczne – papierowe. Protagoniści też nie zaskakują, wręcz przeciwnie – w pełni przestrzegają narzuconego przez poprawność polityczną podziału ról pomiędzy bohatera białego i bohatera czarnego. Fakt, Nowy Orlean to miejsce, w którym nie da się pominąć kwestii rasowych, ale ambitniejszy scenarzysta może pokusiłby się o przedstawienie ich w ciekawszy sposób. Samo zatopione miasto jest raczej scenerią filmu przygodowego, niż tragedii. Komiks nie odtwarza chaosu, wycieńczenia i niepewności towarzyszących ewakuowanym mieszkańcom.
            Być może częściowo jest to zasługa kreski, która bardziej nadaje się do kampanii odradzającej ludności wchodzenie pod rozpędzone tramwaje, niż do odtwarzania atmosfery zniszczonego przez żywioł, plądrowanego przez wyczerpaną ludność miasta.
            Mimo wszystkich wymienionych wad, komiks czyta się przyjemnie. Dopiero potem przychodzi refleksja, że to świetny temat i można było go wykorzystać do głębszego przedstawienia czy to pobudek ludzkich, czy działania mechanizmów politycznych, czy nawet jakiś elementów historyczno-metafizycznych (przecież skoro autor twierdzi, że, aby chronić bogatsze dzielnice białych, wysadzono wały skazując tym samym biedniejsze dzielnice czarnych na zalanie, to aż się prosi o jakieś odniesienie do przeszłości; „If it keeps on rainin’, levee is going to break, when the levee breaks, we’ll have no place to stay”, tak śpiewała Memphis Minnie wspominając wielką powódź Mississippi z 1927). Zamiast tego mamy jednak – !!!SPOILER ALERT!!! – nawróconego byłego skazańca, który godzi się na napad jedynie po to, aby zdobyć pieniądze, dla opuszczonej ciężarnej kobiety, którą poznał dwa dni wcześniej – /SPOILER –, zbira tłumaczącego, że: „Bad government is good for business, that’s why I voted Bush – twice!” i Murzynkę wykrzykującą „They don’t care about us, they want to kill us Black folks!”, czy coś w tym stylu.
            Jak dla mnie to za mało, jak na to całe lizanie się po ch&^%* uskuteczniane na okładce.

Polska powódź niesie ze sobą zawartość powybijanych szamb czy truchła świń, ale jak widać Nowy Orlean zalała Nałęczowianka...

Garść wypowiedzi mądrzejszych ode mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz