wtorek, 20 sierpnia 2013

Check-listy scenarzysty, czyli moje przemyślenia na temat scenariusza komiksowego


Doszedłem ostatnio do wniosku, że narzucanie sobie od początku jednej formuły na swoim własnym, prawie przez nikogo nieczytanym blogu to bzdura niemałego kalibru. Miało to wprawdzie pewien urok, tym niemniej teraz zamierzam spisać luźne przemyślenia na temat scenariusza komiksu. Moment na to jest dobry, bo zdobyłem niedawno esej Alana Moore’a o pisaniu komiksu i nie będę ukrywał, że kiedy przez przypadek przeczytałem jedno zdanie, które okazało się w całej rozciągłości potwierdzać moje własne przeczucia, miałem zajebistą satysfakcję. Chcę więc sprawdzić, ile sensownych rzeczy jestem w stanie sformułować bez inspiracji. Może nawet streszczę potem dla porównania tekst Moore’a, zwłaszcza jeżeli reszta moich przemyśleń okaże się podobnie błyskotliwa. Poza tym zamierzam się w najbliższym czasie  osobiście zmierzyć z formą scenariusza komiksowego, więc uwagi te zapisane w formie schludnej check-list być może uchronią mnie przed popełnieniem jakiejś strasznej gafy czy partactwa. Jeśli nie, to może po tym całym eksperymencie będę przynajmniej bardziej wyrozumiały dla zawodowych scenarzystów (dla amatorów nie ma litości).

1.            Wielu scenarzystów wychodzi z założenia, że komiks to fabuła plus rysunki, a więc tym, co mają dostarczyć jest fabuła. Założenie to jest błędne, scenarzysta ma bowiem dostarczyć scenariusz, a fabuła jest jedynie jego szkieletem. Ważniejsze jest coś, co ogólnie można nazwać treścią i roboczo zdefiniować jako to, o czym jest komiks, ewentualnie to, co z lektury komiksu się zapamiętuje (banał).

2.            To o tym pisał Moore (w tych kilku zdaniach, które podejrzałem) używając przykładu chandlerowskiego Marlowe’a. Szczegóły, czy nawet czasem elementarne etapy jego śledztw ciężko odtworzyć dwa dni po przeczytaniu książki, ale romantyczny etos prywatnego detektywa i zepsuty, skorumpowany świat, w którym działa, pamięta się do końca sprawności intelektualnej mózgu. Przykład odwrotny: streszczając Extremis Warrena Ellisa można powiedzieć, że najpierw Tony Stark udziela wywiadu niechętnemu dziennikarzowi, potem jest poproszony o pomoc w odzyskaniu skradzionej substancji zmieniającej ludzi w potwory, potem walczy z gościem, który ukradł tę substancję i ją zażył, walkę najpierw przegrywa, więc myśli nad taktyką i w końcu go pokonuje – i naprawdę nie mieć wyrzutów sumienia, że się coś istotnego pominęło. A propos streszczania, humorystyczny przerywnik. Właściwie to dość przerażające, jak często rzeczywistość powtarza skecze Pythonów.

Interviewer: Well, we have with us tonight one of your films, 'Rear Window', which was to become such a success for Alfred Hitchcock a few weeks later. Now this is a silent film, so perhaps you could talk us through it... 
Dibley: Yes, well, let's see now ... there's the rear window. There's the man looking out of the window. He sees the murder. The murderer's come into the room to kill him, but he's outwitted him and he's all right. The End. I mean, Alfred Hitchcock, who's supposed to be so bloody wonderful, padded that out to one and a half hours ... lost all the tension ...

3.            Prawdopodobnie plaga scenarzystów piszących fabuły, których nie da się przedstawić na mocno ograniczonej liczbie stron, jaką zwykle dysponują, wzięła się między innymi z przecenienia wagi fabuły. Z drugiej strony fakt, że bez większego znużenia można przeczytać kilkanaście tuzinów króciutkich, naiwnych komiksów sci-fi Tharg’s Future Shocks, z których połowa opowiada o ludziach podróżujących w przeszłość i nie mogących powrócić do teraźniejszości, a druga połowa o tym, że ludzki świat to drobinka z perspektywy innych form życia, świadczy o tym, że coś poza fabułą decyduje o tym, czy komiks uznajemy za wart przeczytania, czy nie. O Tharg’s Future Shocks napiszę, mam nadzieję, niebawem, kiedy uporam się z kolejną setką zeszytów, bo pisać po przeczytaniu raptem 1/6 jednak nie wypada.

4.            Wydaje mi się to oczywiste, ale na wszelki wypadek podkreślę, że wszystkie powyższe nie oznaczają, iż fabuła nie jest ważna. Wręcz przeciwnie – jest bardzo ważna i należy poświęcić odpowiednio dużo czasu, aby stworzyć taką, która zgrabnie pomieści wszystkie zaplanowane elementy treści. Warto zaplanować jakąś treść.

Tharg's Future Shocks, czyli mniej lub bardziej zgrabna fabułka upakowana na 2-5 stronach.

5.            Kolejne banalne spostrzeżenie – a przynajmniej banalne z perspektywy rozwalonego na łóżku, zblazowanego studenta kierunku humanistycznego okazjonalnie wymądrzającego się przy piwie lub coli w zadymionej piwnicy któregoś z „lokali” Pawilonów – dotyczy charakteryzowania postaci. Sensownym wydaje się stwierdzenie, iż z racji ograniczeń objętości kadry charakteryzujące postacie muszą być perfekcyjne. Jednocześnie wydaje się, że charakteryzując postać na tak małej przestrzeni nie da się tego zrobić nie odwołując się do wiedzy i wyczucia czytelnika, a zatem prezentacje muszą bazować na archetypach, stereotypach czy innych elementach kulturowych – choćby tylko po to, aby zaraz tak zbudowany wizerunek zmodyfikować lub obalić.

6.            Postacie charakteryzowane są bezpośrednio przez swoje działania. Działania postaci złożonej (docelowo wiarygodnej) nie muszą sobie przeczyć, ale najprawdopodobniej będą momentami nieco niespójne. Dopasowanie do siebie elementów charakterystyki i wypełnienie przestrzeni pomiędzy nimi to zadanie czytelnika. Między innymi dlatego inteligentne komiksy potrzebują inteligentnych czytelników.

7.            Jedne komiksy zawierają dziesiątki niemych klatek, inne są zagracone dymkami i ramkami zakrywającymi rysunki z każdej strony. W jednym komiksie skonstruowanie maszyny czasu zabiera jedną klatkę, w innym bohater jedzie ulicą rozmyślając przez całą stronę. Komiksy o bardzo szybkim tempie narracji dużo pomijają, a więc wymagają od czytelnika dopowiedzenia szczegółów. Komiksy o wolnym tempie narracji przedstawiają sceny w bardziej realistyczny sposób, często burzą chronologię lub w inny sposób zmuszają czytelnika do samodzielnego magazynowania i porządkowania otrzymywanych informacji (Alan Moore!), pozostawiają również czytelnikowi określenie bardziej generalnego czy głębszego przesłania.

Prisoner on the Hell Planet Arta Spiegelmana.

8.            Źle napisany komiks o szybkim tempie narracji to taki, który podaje czytelnikowi wszystkie informacje na tacy (często w przewidywalnym, stałym rytmie) nie pozwalając mu poczuć tego, co się dzieje na kartach. Źle napisany komiks o wolnym tempie narracji to taki, który jest po prostu nudny. Mieszanie tych dwóch sposobów budowania narracji jest chyba ryzykowne. 

Przyznam szczerze, że nie mam pewności, co to za komiks, szukałem jakiegoś skanu Berlina, tej strony nie pamiętam, ale też nie przeczytałem całości, bo cóż... była nudna. Nadal strona ta stanowi dobrą ilustrację.


9.            Wskazane jest przetykanie sekwencji akcji scenami spokojniejszymi, np. dialogów, obyczajowo-„krajoznawczymi”, etc, jednak nie ma to bezpośredniego przełożenia na „wolną” i „szybką” narrację. To raczej kwestia tego, o czym się opowiada, nie tego jak.

Tyle wniosków na razie. Może kiedyś będzie więcej, może nie. Póki co nie da się ukryć, że straszliwie pofolgowałem swojej próżności publikując te przemyślenia, gdyż poza w miarę sprawnym mózgiem nie mam zupełnie żadnych kompetencji, żeby takie osądy formułować. Ci, co czytając zrzędzili, że to same oczywiste rzeczy, niech spróbują myśleć o tym mając przed sobą markera i czystą kartkę papieru. Sam postaram się pamiętać, przyszłość pokaże, co z tego wyjdzie, mam nadzieję, że scenariusz mojej wprawki będzie na tyle przyzwoity, że będę mógł umieścić go tutaj bez wstydu.

A formatowanie tego posta to istne cudo. To znaczy gówno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz